Dyrygenci-dyktatorzy. "Muzyka oczywiście jest najważniejsza, ale przed muzyką stoi człowiek"
— Dla mnie jest zagadkowe i ciekawe, jacy ci wszyscy dyrygenci-dyktatorzy byli w domu. Czy po zakończeniu pracy wracali do siebie i byli normalnymi ludźmi, czy zostawali tymi dyrygentami w przestrzeni rodzinnej, w przestrzeni w narracji z własnymi dziećmi, w ogóle w przestrzeni relacji z otoczeniem. Obserwowałem w życiu już paru dyrygentów, którzy, mam wrażenie, nigdy nie wychodzili z roli — mówi w rozmowie z "Newsweekiem" Łukasz Borowicz, dyrektor Muzyczny Filharmonii Poznańskiej.