Wojciech Jurkiewicz: Stern otrzymał więcej niż mówi jego menadżer
Ostatnie dni były niezwykle trudne dla BKS Visły Bydgoszcz. Wokół klubu zaczęło pojawiać się sporo negatywnych informacji, a główną z nich stanowiło odejście Tonceka Sterna, który rzekomo miał nie otrzymywać wypłat od pracodawcy. Po sporych zawirowaniach włodarze Visły zakontraktowali nowych graczy, a odświeżony zespół zaczął swą przygodę od zwycięstwa z Asseco Resovią Rzeszów. Opanowanie kryzysowej […]
Artykuł Wojciech Jurkiewicz: Stern otrzymał więcej niż mówi jego menadżer opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.
Ostatnie dni były niezwykle trudne dla BKS Visły Bydgoszcz. Wokół klubu zaczęło pojawiać się sporo negatywnych informacji, a główną z nich stanowiło odejście Tonceka Sterna, który rzekomo miał nie otrzymywać wypłat od pracodawcy. Po sporych zawirowaniach włodarze Visły zakontraktowali nowych graczy, a odświeżony zespół zaczął swą przygodę od zwycięstwa z Asseco Resovią Rzeszów. Opanowanie kryzysowej sytuacji oraz poniedziałkowa wygrana mocno zbudowało prezesa klubu, Wojciecha Jurkiewicza. – Pojawiło się światełko w tunelu i duży powiew optymizmu – stwierdził były środkowy.
Patryk Głowacki: Za wami cenna wygrana z Rzeszowem. Zwycięstwo o tyle ważne, że chyba daje nadzieje na lepsze jutro?
Wojciech Jurkiewicz: – Na pewno to zwycięstwo dało dużo więcej optymizmu po zeszłotygodniowym trzęsieniu ziemi. Jestem dumny z chłopaków i gratuluję im woli walki. Pokazali, że są zespołem i walczą do końca. Na boisku ci siatkarze nie pozwolą, by przedwcześnie spisywano nas na straty. Chylę czoła i brawa dla nich.
Wspomniał pan o trzęsieniu ziemi. W zeszłym tygodniu klub dotknęło sporo negatywnych wydarzeń i emocji. Jak BKS sobie z tym poradził?
– Bardzo pozytywnie. Dziękuję wszystkim ludziom, którzy na co dzień pomagają mi w klubie. Miała miejsce bardzo duża zawierucha, lecz na samym końcu trzeba było wyrzucić złe myśli, które na pewno się pojawiły i zabrać się do pracy, by zobaczyć mecz z Resovią. Przeszłość odcinamy, patrząc tylko do przodu, bo mamy zadanie do wykonania. To, co na boisku, jest obecnie najważniejsze.
Główne zamieszanie dotyczyło Tonceka Sterna, czyli lidera zespołu. Menadżer zawodnika stwierdził, iż ten do połowy stycznia miał wypłacone zaledwie 10 procent wynagrodzenia. Jak wygląda perspektywa klubu w tej sprawie? Zarzut niewypłacania pieniędzy jest jednak poważny.
– Do zeszłego tygodnia nie było żadnych zastrzeżeń zarówno od zawodnika, jak i menadżera odnośnie do regulacji płatności. My pozostajemy na stanowisku, jakie przekazaliśmy. Naszym zdaniem nie było podstaw do rozwiązania kontraktu i będziemy tego dochodzić przed sądem. Tematem zajęli się już bowiem prawnicy. Stan jest taki, że Toncek Stern wyjechał z Bydgoszczy z dwoma wypłaconymi pensjami z trzech, które powinien otrzymać. Reszta to temat, jaki będzie się ciągnął, ale najważniejsze jest to, co teraz pokazała drużyna.
Nawiązując niejako do sprawy Sterna, w klubie jest problem z wypłatami dla reszty zawodników, czy finanse są na tyle uregulowane, że drużyny nie dosięgną żadne sankcje?
– Od lipca ciężko pracujemy. Wtedy praktycznie klub nie istniał. Dobrze wiedzieliśmy, że sytuacja finansowo-organizacyjna będzie tematem, który do nas wróci. W tym momencie mamy wszystko opanowane i wydaje mi się, że nie ma zagrożenia otrzymania ujemnych punktów. Pracujemy nad tym, żeby tych problemów było coraz mniej. Wiedzieliśmy, że nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Naprawdę robimy wszystko, by jak najszybciej wyjść na prostą. Nasza drużyna pokazuje, że wierzy w nas i w to, co robimy. Zrobię wszystko, by nigdy nie zawieść jej zaufania.
Wymiana na linii Michal Masny – Piotr Lipiński również zaskoczyła. Chodzą słuchy, że ważnym czynnikiem w sprawie były niesnaski na linii rozgrywający – trener Aluronu Virtu CMC Zawiercie. Jak z waszej perspektywy przebiegła ta wymiana?
– Nie znam kulis sprawy w samym Zawierciu. Nasza rozmowa odbyła się pomiędzy klubami i zawodnikami. Wszystkie cztery strony wyraziły zgodę i ochotę na zmianę. Mam nadzieję, że zarówno nam, jak i drużynie z Zawiercia roszada przyniesie pozytywny skutek.
Po wydarzeniach ze Sternem pomysł na Michała Filipa pojawił się nagle?
– Sytuacja ze Sternem pojawiła się we wtorek, czyli trzy dni przed zamknięciem okna transferowego. Mieliśmy zatem bardzo mało czasu. Najważniejsze było dla nas otrząśnięcie się i odbudowanie po tym, co się wydarzyło. Szybko przyszła do nas propozycja Michala, toteż nie mieliśmy momentu do zastanowienia. Sam miałem jeszcze okazję grać przeciwko niemu i wiem, jakiej klasy jest to zawodnik. Byłem zatem pewny, że zwłaszcza współpracując z Michalem Masnym, może on nam pomóc.
Wybór chyba napawa optymizmem, zważywszy na świetną postawę Filipa w ataku?
– Bardzo dobrze zagrała cała drużyna. Wprawdzie dwóch Michałów weszło do drużyny z marszu, odbywając z nią niewiele treningów, więc tym bardziej należą się słowa uznania. Zwycięstwo pokazuje jednak, jaki potencjał drzemie w tym zespole. Pojawiło się światełko w tunelu i duży powiew optymizmu.
Pana zdaniem Michal Masny i Michał Filip są osobami, które dzięki swoim charakterom poprawią mentalność drużyny? Dotychczasowo często jej brakowało m.in. w końcówkach wielu setów w tym sezonie.
– Wracając jeszcze do boiskowych wspomnień, to obaj byli trudnymi rywalami. Oprócz wartości sportowej zawsze dokładali oni swój charakter. Teraz jednak to na pewno jest coś, czego potrzebujemy. Patrząc, gdzie jesteśmy i zważywszy na to, o co gramy, to są to właściwe osoby na właściwym miejscu. Idealnie wkomponowali się oni w drużynę, porywając ją do zwycięstwa. Napływ świeżej krwi zresetował głowy pozostałych, gdyż ci mieli na sobie niekorzystną serię, niedawno przełamaną. Przychodzący Michał Masny powiedział, że jest zadanie do wykonania w postaci 27 punktów. Na początku tygodnia przedstawiałem mu naszą sytuację i najpewniej usłyszał on w głosie więcej pesymizmu, niż chciał, dlatego szybko sprowadził mnie na ziemię, oznajmiając, na czym polega nasz cel i do czego mamy dążyć. Za to dla niego wielkie słowa uznania, ale też i dla sztabu. Jestem zbudowany wygraną nad Resovią.
Zważywszy na rozkład tabeli, można zaryzykować stwierdzenie, że sobotnie starcie z MKS-em Będzin to dla Visły najważniejszy mecz sezonu?
– Nawiązując do wcześniejszej odpowiedzi, są to kolejne punkty do zdobycia. Jedziemy na bardzo trudny teren. Zmierzymy się z dobrze grającą drużyną, ponadto zagramy w wymagającej hali. Prawie wszyscy mieli jednak możliwość grania w tym obiekcie, więc wierzę, że opanują oni oświetlenie i dziwny sufit. Na pewno pojedziemy tam walczyć, zresztą jak w wszystkich meczach, o każdą piłkę i punkt. Na samym końcu każde „oczko” będzie na wagę złota. Nie możemy patrzeć w przeszłość, myśląc, ile punktów straciliśmy, bo to do niczego nas nie zaprowadzi. Musimy wierzyć w naszą pracę, patrzeć, co nam pozostało do zrobienia, a do zgarnięcia są 24 punkty.
Artykuł Wojciech Jurkiewicz: Stern otrzymał więcej niż mówi jego menadżer opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.