Smecz towarzyski. Krakowski konserwatyzm czyli "Jacek, musisz!"
Słynny krakowski konserwatyzm wypełza ze studzienek właśnie w takich momentach. Nawet głos aktywu miejskiego jest dziś jakby mniej słyszalny, kwity zostały pochowane do teczek, pretensje do kieszeni, trupy do szafy, jeno tylko od prawej strony ledwie słyszalne echo niesie „Układ! Układ!”; ani chybi forpoczta samorządowej kampanii dobrej zmiany. Jacek Majchrowski jakoś jednak tym swoim kandydowaniem wszystkich uciszył, wielu podobno nawet ucieszył, czyli to prawda, że najbardziej podobają nam się ci prezydenci, których już raz wybraliśmy. Nie posądzam tego naszego o próżność, niemniej musiały mu kraśnieć z dumy lica, gdy po plotkach, że odpuści wybory, pół Krakowa wiło mu się na palcu i błagało, apelowało. Jacek, jak nie ty, to kto.