Mazurek: Banany zamiast promsów
Mam kolegę. Kolega W. ma z kolei dojścia, więc ma bilety. Jeśli z nich nie korzysta – a często nie może – to do filharmonii chodzę ja. I widok jest ten sam, choćby do Warszawy arcymistrzowie najwięksi przyjechali, to zawsze są puste fotele. Zawsze. A biletów brak.